. . .

Scentralizowane stablecoiny zagrożeniem dla Ethereum?

Rafał avatar
Rafał   2023-03-14 10:45

Przez ostatnie lata stablecoiny urosły do jednej z najważniejszych - o ile nie najważniejszej - części całego ekosystemu kryptowalut. Powiązane z dolarem aktywa oferują szereg możliwości, ale jednocześnie stanowią jedno z największych zagrożeń dla tego rynku.

dolar USD

Rola stablecoinów w kryptowalutach przybrała absolutnie kluczowy aspekt. Aktualnie ich kapitalizacja przekracza 133 mld USD. Są najważniejszymi aktywami na giełdach scentralizowanych, aplikacjach, w pulach na zdecentralizowanych giełdach, rynkach pożyczkowych i rozwijających się innych instrumentów DeFi, takich jak np. opcje.

Absolutną dominację na rynku mają stablecoiny scentralizowane, z których dwa największe, USDT i USDC, stanowią aż 84% rynku. Największym zdecentralizowanym stablecoinem jest DAI z kapitalizacją 6.17 mld.

Dziś skupimy się głównie na tych scentralizowanych, ponieważ to one posiadają aktualnie największą adopcję i po historii z UST nie wygląda na to, aby miało się to zmienić w najbliższym czasie.  Zanim jednak o zagrożeniu związanym z centralizacją, kilka pozytywów tego rodzaju stablecoinów.

Dowód Wiedzy Zerowej jest cyklem, w którym autor przedstawia swoją opinię. Żaden artykuł na Blokpres nie stanowi porady inwestycyjnej. 

Zalety scentralizowanych stablecoinów

Największą ich zaletą jest to, że są… stabilnie powiązane z dolarem. Co prawda ostatnie wydarzenia na rynku wydają się przeczyć tej tezie, jednak przez większość czasu, scentralizowane, największe stablecoiny utrzymują swoje powiązanie z dolarem bardzo dobrze i choć zdarzają się dni strachu, szybko mijają. Swoje bliskie powiązanie zawdzięczają większemu zaufaniu dużych graczy właśnie do tych rozwiązań. Dzięki raportowaniu o fizycznych rezerwach, które znajdują się jakby nie patrzeć w dość bezpiecznym USD i obligacjach, mogą one trzymać swoje bliskie powiązanie.

Stabilność w świecie kryptowalut to coś, co jest pożądane przez wszystkich. Niezależnie od tego, czy trejdujesz każdego dnia, czy wyciągasz zyski, czy chcesz przeczekać, bo przewidujesz mniej pewne miesiące. Stablecoiny zapewniają, że jutro, czy za miesiąc twoje $100 będzie warte $100. 

Możliwość wyjścia do czegoś zabezpieczonego dolarem, ale bez korzystania z systemu finansowego, czy wykonywania opodatkowanych transakcji sprzedaży, również jest bardzo ważną zaletą scentralizowanych stablecoinów, które zabezpieczone są właśnie dolarem i obligacjami skarbowymi, czyli czymś, czemu raczej nie grozi całkowity upadek... 

Bez “stabli”, każda sprzedaż wiązałaby się z korzystaniem z brokera lub banku, co generowałoby dodatkowe opłaty, opóźnienia i zapewniało mniejszą wygodę.

Wygoda, szybkość i koszty to kolejne zalety. Transakcje na blockchainie są tańsze i szybsze niż w systemie bankowym, wymagają jedynie wpisania adresu odbiorcy i nie znają przerw na weekend. Stablecoiny czerpią z zalet kryptowalut, ale bez ponoszenia ryzyka nawet kilkudziesięcioprocentowego spadku wartości w krótkim czasie.

Oczywiście szybkość i koszty kryptowalut nadal nie dorównują standardowej metodzie płatności przy transakcji “za bułkę w Żabce”, ale kilka sekund do potwierdzenia, to wystarczająco krótko, aby akceptować już nieco większe transakcje, a rozwiązania L2 pozwalają zmniejszać koszty operacji.

Stablecoiny stanowią trzon rynku kryptowalut i całego DeFi, które w dużej mierze polega na - o ironio - scentralizowanym stablecoinie (głównie USDC).

To jak rośnie znaczenie stabli i jak ważne są niech pokaże wykres obrotu on-chain na Ethereum przygotowany przez The Block:


Niemal bilion dolarów obrotu w listopadzie 2022 roku… 

Stablecoiny są i zapewne będą stanowić największą część rynku kryptowalut, jednak to scentralizowane rozwiązania zyskują największą popularność, a ich rosnące znaczenie stanowi spore zagrożenie dla kryptowalut i może mieć wpływ na więcej aspektów niż się wydaje.

Zagrożenia scentralizowanych stablecoinów

Oczywiste zagrożenie zaprezentował nam ostatnio USDC. Co ciekawe nie była to całkowita wina odpowiedzialnej za ten stablecoin firmy Circle, a upadku banku, co nie zmienia faktu, że zawalenie się instytucji, na której polega dany stablecoin jest realnym problemem.

Konsekwencją takich wydarzeń jest utrata powiązania z dolarem, a to ryzyko, które w coraz bardziej rozwijającym się ekosystemie kryptowalut może spowodować ogromne problemy. Wiele projektów DeFi nieco zbyt mocno ufa w stabilność USDC i swoje działanie opiera o to, że USDC = $1. Zbyt duże zachwianie tego powiązania może skończyć się tragicznie. Wystarczy tylko dodać, że niektóre projekty mają wręcz zakodowaną w swoim smart kontrakcie cenę USDC = $1…

Scentralizowane stablecoiny mimo swoich zalet, takich jak “pewniejsze” powiązanie i zabezpieczenie są - jak nazwa wskazuje - scentralizowane, co stanowi paliwo dla ogromnej krytyki i kreowania nowych potencjalnych zagrożeń dla całego Ethereum.

Smart kontrakty takich projektów posiadają możliwości blokowania dostępu danym adresom. Cenzura adresu jakiegoś hakera może nie obchodzi zbyt wielu osób, ale co jeśli rząd USA dodałby Maker DAO do list swoich sankcji? 

Stablecoin DAI od Maker DAO jest w 52% zabezpieczony USDC, co oznaczałoby, że skarbce wybijające DAI właśnie z USDC mogłyby w takim scenariuszu trafić na czarną listę i dosłownie stracić możliwość wysyłania USDC. DAI miałby więc niemały problem, zresztą podobnie jak FRAX, który planuje przejść na 100% zabezpieczenie w USDC… To właściwie nie jest już FRAX, a wrappedUSDC.

Ryzyko regulacji, a dokładnie rzecz biorąc cenzury i blokad, są jednymi z najczęściej wspominanymi w głosach przeciwko używaniu scentralizowanych stablecoinów i odejściu od nich na rzecz w pełni zdecentralizowanych.

Hard forki to prawdziwy problem?

Jednym z “ciekawszych” zagrożeń związanych ze scentralizowanymi stablecoinami jest ich rosnąca władza i kluczowe znaczenie dla działania właściwie całego DeFi na Ethereum.

Załóżmy teoretyczny scenariusz, który co prawda rozwiązał się bez problemów podczas przechodzenia Ethereum na POS, więc może przeczyć temu jako praktycznemu zagrożeniu, ale akurat co do POS wszyscy byli zgodni, a nie w każdej kwestii muszą.

Teoretyczny scenariusz zakłada rozdźwięk interesów Circle i społeczności Ethereum. Co jeśli przy jakimś hard forku, Circle zdecyduje, że go… nie wspiera. Innymi słowy, co jeśli, np. Circle uznałoby, że POS jest złe dla Ethereum i postanowiło zostać z POW?

W takim scenariuszu cały stablecoin USDC, regulowany, z ogromną adopcją w DeFi całej sieci ETH i w pełni zabezpieczony stałby się bezwartościowy na sieci POS… Oczywiście to nie zmienia faktu, że każdy mógłby wypłacić USDC 1:1 z sieci POW, ale ilość problemów, jakie USDC spowodowałby takim ruchem dla całego ekosystemu DeFi traktującemu POS jako główną sieć, byłaby ogromna. 

Konsekwencje takiego ruchu ciężko sobie nawet wyobrazić i są one tak poważne, że wręcz postawiono tezę, że DeFi zakończyło możliwość tworzenia hard forków i to właśnie scentralizowani emitenci decydują, który fork jest tym “poprawnym”, a to brzmi słabo zdecentralizowanie.

To wydawcy stablecoinów mają dziś (teoretyczną) władzę nad wyborem tego, który fork jest akceptowalny. Nie do końca mają pełnię władzy, gdyż użytkownicy mogą po prostu sprzedać wszystko na łańcuchu A i korzystać z jakiegoś nowego stablecoina na sieci, której Circle nie wspiera, ale początkowa wartość danej sieci i to gdzie przebywa prawdziwy TVL jest w całości kwestią Circle. 

Dodatkowo bałagan w forkowanej sieci byłby tak ogromny, że bez wsparcia stablecoinów właściwie nie warto forkować czegokolwiek oprócz np. stanu posiadania adresów ETH w celu airdropu. Cała reszta właściwie nadaje się do kosza, a to sprawia, że nowy łańcuch startuje ze znacznie gorszej pozycji, z mniejszą bazą użytkowników, aplikacji i musi zaczynać niemal od zera i to nawet jeśli znaczna część społeczności początkowo chce za nim podążać. 

Ilość problemów generowanych przez sytuację hard forku w łańcuchu, który wspiera DeFi oparte o scentralizowane stablecoiny jest tak ogromna, że może odstraszyć od wspierania nowej (lub starej) wizji. Emitenci stablecoinów mają więc właściwie pełnię władzy nad wyborem forku, który wspierają, ponieważ muszą stwierdzić, że aktywa na jednym z łańcuchów są nieważne i nie będą respektowane. Projekty z kolei wybiorą ten fork, na którym będzie prawdziwa wartość i którego DeFi nie rozsypie się, gdy wartość głównego stablecoina zacznie wpływać na każdy projekt po kolei, co wywoła reakcję łańcuchową i rozsadzi ekosystem. 

W tej kwestii, prosty i “zamknięty w sobie” Bitcoin ma przewagę i jest znacznie bardziej odporny na tego typu “ataki”. Nie znaczy to, że kiedykolwiek będzie to problemem dla Ethereum, a praktyka pokazuje, że interes Circle leży tam, gdzie leży interes większości użytkowników tej sieci. 

W przypadku działania na szkodę sieci oburzenie byłoby ogromne i zapewne zakończyłoby się upadkiem Circle co raczej wyklucza działanie przeciwko społeczności, ale władza tej jednej firmy nad Ethereum wydaje się naprawdę ogromna. Nie tylko poprzez taki dość pesymistyczny scenariusz, ale też ze względu na wspomniane już możliwości wykluczania adresów.

Pojawiają się też kwestie regulacji i wspomnianego wcześniej przykładowego Maker DAO. Circle jako firma zarejestrowana w USA musi podążać za regulacjami, a smart kontrakt, który pozwala wpisywać dowolny adres na czarną listę powoduje oczywiste zagrożenia.

Co więcej, Circle po wpisaniu danego adresu na listę może po prostu… wybić sobie USDC, aby zastąpić te zablokowane. W sumie nie muszą, bo przecież i tak kontrolują USD off-chain, które zabezpiecza aktywa on-chain.

USDC i USDT stanowią główne paliwo w DeFi i obrocie giełdowym, a tak naprawdę posiadacze tych tokenów w każdej chwili mogą stracić dostęp do swoich środków. Dlaczego? Bo na przykład używali Tornado Cash, a nie wolno, albo używali giełdy, a nie powinni, bo SEC się ona nie podoba… Gdzie tu decentralizacja i brak ingerencji osób trzecich? To podstawy całej oferty kryptowalut i ich przewagi, chociażby nad CBDC.

Scentralizowane stablecoiny nadal muszą podążać za pewnymi fundamentami Ethereum (i innych sieci, w których działają) co daje im przewagę nad całkowicie kontrolowanym przez rządy CBDC, natomiast nadal są emitowane przez firmy, które mogą paść ofiarą bardzo niekorzystnych regulacji, blokować użytkownikom dostęp do środków, a ich władza nad wyborem hard forku jest niemal całkowita.

Nawet jeśli nie chcą źle w przypadku hard forku, muszą wybrać jedną sieć, ponieważ nie mogą podwoić swojej podaży… Może się więc okazać, że w przypadku “rozwidlenia”, które będzie posiadać spore wsparcie obu stron, to Circle zadecyduje, którędy pójdziemy.

Zdecentralizowane rozwiązanie?

Tak naprawdę jedynym rozwiązaniem niemal wszystkich tych zagrożeń jest pójście w stronę decentralizacji. Jak najprostszy stablecoin, zabezpieczony bardzo płynnymi kryptowalutami, np. ETH na Ethereum i bez dziwnych mechanizmów. To jest coś, co mogłoby być najlepszym odpowiednikiem dolara w DeFi pozostając jednocześnie w obrębie kryptowalut, zgodnie z ich wizją i bez bezpośredniej ekspozycji na to, czy Circle posiada USD w banku, czy nie.

Decentralizacja niesie inne ryzyko, np. bardzo nagłych spadków ceny zabezpieczenia, jakim byłoby ETH i masowe likwidacje, czy błędy w smart kontrakcie, których nie da się już naprawić, ale nie ma rozwiązań idealnych. 

Scentralizowane stablecoiny takie jak USDC nadal są opcją pewniejszą i stabilniejszą, zwłaszcza dla dużych inwestorów i nie znikną, ale generują spore zagrożenia, które mogą zachwiać całymi fundamentami DeFi, a nawet Ethereum.

Ethereum swoją adopcję zawdzięcza właśnie DeFi, które w dużej mierze opiera się o scentralizowane stablecoiny. Ryzyko regulacji lub jakiegoś upadku USDC miałoby ogromne konsekwencje nie tylko dla Ethereum, ale i kryptowalut.

Dominacja scentralizowanych stablecoinów na rynku teoretycznie zdecentralizowanym jest alarmująca i choć zapewne nigdzie się nie wybierają oraz nadal będą stanowić sporą część rynku, jest to kolejny dowód na to, że DeFi zdecydowanie potrzebuje więcej “De” w swoich “Fi”.

 

Popularne