„Bitcoin jest bezwartościowy” – powiedział szef JP Morgan Chase, Jamie Dimon. Jego krytyka pod kątem kryptowalut nie ustaje, co wywołało falę komentarzy ze strony zwolenników aktywów cyfrowych.
Co ciekawe, Dimon podkreślił, że choć ma pejoratywny stosunek do Bitcoina, jego klienci uważają inaczej. Pomimo braku obsługi Bitcoina, JP Morgan Chase może dać kontrahentom „uzasadniony i czysty dostęp” do krypto.
Jednakże to kwestionowanie przez Dimona 21-milionowego limitu podaży Bitcoina wywołało największe rozczarowanie i gniew wśród zwolenników krypto.
Przypomnijmy, że chodzi o limit ustalony przez twórców BTC, którzy posługują się pseudonimem Satoshi Nakamoto. W praktyce oznacza to, że w obrocie nie będzie nigdy więcej niż 21 mln BTC.
Tego typu ograniczenia uważa się za zaletę kryptowalut w porównaniu do walut fiat. W ten sposób utrzymuje się deficyt kryptowaluty, teoretycznie zapewniając utrzymanie jej wartości na lata. Stąd wiele osób nazywa Bitcoina „cyfrowym złotem”, wspominając o inwestycji w przechowywaną wartość.
Dimon pochodzi sceptycznie do limitów Bitcoina, zarzucając użytkownikom brak elementarnej wiedzy. Z tym twierdzeniem nie zgodził się Brian Armstrong. Jego zdaniem, „oprogramowanie zjada świat zmieniając każdy przemysł”. Dlatego też „CEO bez znajomości nauki/inżynierii będą w niekorzystnej sytuacji w nadchodzących latach”.
Również Mike Novogratz podważył wypowiedzi Dimona, jako człowieka, który świetnie radzi sobie z dowodzeniem ważnym bankiem. Nazwał wypowiedzi szefa JPM „niedojrzałymi”.
To nie pierwszy raz, gdy Dimon krytykuje kryptowaluty. W 2017 roku nazwał aktywa cyfrowe „oszustwem”. Z kolei JPM współpracuje z kilkoma firmami ze strefy krypto, jak chociażby Coinbase czy Gemini. Bank stworzył też produkt Onyx, będący parasolem dla inicjatyw związanych z blockchainem. Czy można zatem traktować wypowiedzi Dimona poważnie?
Grafika artykułu: DonkeyHotey, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons
.jpg){kind=link}